piątek, 23 listopada 2012

Sacramento, Haloween, Thanksgiving itd

Na początku chciałabym wszystkich przeprosić za tyle czekania.. Nie udaje mi się pogodzić pisania bloga z życiem tutaj tak dobrze jak mi się wydawało na początku. Mimo wszystko tego bloga założyłam głównie dla siebie, żeby wszystko zapamiętać, więc będę się starać pisać może mniej, ale w miarę na bieżąco, bo teraz nawet nie pamiętam co się działo od ostatniego postu. Nie skończyłam mojej notki o Santa Cruz i Sacramento, więc zacznę teraz od tego.

Jakieś sto lat temu pojechałam do Sacramento na wycieczkę dla wszystkich exchange studentów z mojego county i okolic. Cudownie było znów zobaczyć tych wszystkich ludzi, których poznałam jakiś czas temu na grillu. W Californii nie ma nikogo z polski poza mną. To znaczy w północno-środkowej Californii. Na pewno wiecie o Wojtku, który miał szczęście trafić do okolic LA, jednak dzieli nas te 7 godzin drogi więc się za często nie widujemy. Tak naprawdę nie widujemy się wcale. Rozmawialiśmy raz przez telefon, bo pewnego razu stwierdziliśmy, że do siebie zadzwonimy. Wszystkie wymianowe kontakty utrzymują się na facebooku. W tym miejscu chciałabym pozdrowić Marlenę z Inidiany, z którą ostatnio miałam okazję częściej porozmawiać oraz Paulinę w Oregonie, od której dzieli mnie teraz tak mały dystans!
Zasada jest prosta, nikt nie zrozumienie exchange studenta lepiej niż drugi exchange student, niezależnie czy jest z tego samego kraju czy z kompletnie innego kontynentu.

Nawet jakby się bardzo starało, niektórych rzeczy nie da się wytłumaczyć innym ludziom. Dlatego też tak częste są tutaj bliskie przyjaźnie między exchengami. Jedyną osobą tutaj, która jest mi temu najbliższa jest moja host siosta Alissa. Jest ona teraz w collegu w Idaho, więc nie widujemy się często. Jednak kiedy już jesteśmy razem, to 24 godziny na dobę. Kocham ją. Można powiedzieć, że ona też zostawiła swoich wszystkich przyjaciół i rodzinę oddalonych o 14 godzin od niej. Ją te godziny dzielą samochodem, mnie samolotem. Bardzo dobrze się rozumiemy, ona jak na razie jest najnormalniejszą osobą jaką tutaj poznałam.
Normalną w moim własnym znaczeniu. Jestem teraz od tygodnia w Idaho z okazji święta dzienkczynienia, więc spędziłyśmy razem sporo czasu. Alissa podczas świąt spędzi cały miesiąc w CA więc przez ten czas będziemy razem dzielić pokój. Powinnam się smucić, że znów będę musiała z kimś tu dzielić łóżko, ale przeciwnie, nie mogę się już doczekać!

Tej nocy był w USA Black Friday, czyli wielkie przeceny - wszędzie. Ludzie oszaleli i z piskiem oczekiwali otwarcia sklepów typu Sears czy Victoria's Secret..
Do wszystkich osób, które mnie o to pytały: Nie, nie kupiłam iPhona, ani iPada czy innych tego typu rzeczy zeszłej nocy :) Nie jestem typem szaleńca biwakującego przed sklepem dwie noce przed promocją.

Okej, miałam zacząć od Sacramento, ale zupełnie odeszłam od tematu.
Ta wycieczka była 2 dniowa, z jedną nocą w hotelu. Hotel prawie w samym centrum stolicy Califonii, z basenem i innymi bajerami, z których oczywiście nie omieszkaliśmy skorzystać. Pogoda była piękna, po 30 stopni. Moje znajomości z niektórymi exchangami bardzo się zacieśniły.
Oczywiście, że połowę mojego czasu tam spędziłam z Samem, z racji tego, że to mój najlepszy przyjaciel tutaj - bez wątpienia. Kocham go straszliwie i chciałabym żebyście wszyscy mogli go osobiście poznać. Nie będę nawet zaczynać go opisywać bo nigdy nie skończę tej notki. Niektórzy z was mieli okazję go poznać przez Skype, w tym nawet mój ukochany dziadek! :) Ja czuje, że jestem już przyjaciółkami z jego prawdziwą mamą, z racji tego, że tyle razy już próbowałam się z nią porozumieć po hiszpańsku na skype, czy przez to, że kiedy Sam ma znów szlaban na wszystko, informuje ją o tym przez facebooka.

Obecnie tęsknie za nim niemiłosiernie, codziennie. Nie możemy nawet ze sobą rozmawiać czy pisać..
Zaistniały pewne absurdalne sytuacje o których nie chcę tu pisać bo nie wiem czy mogę. W skrócie dorośli ludzie których miałam za cudownych i którym ufałam minęli się trochę z prawdą podczas jednej rozmowy, która sprawiła, że moja przyjaźń z Samem na czas obecny jest bardzo ograniczona. Właściwie to zupełnie.
Nie, nie są to moi host rodzice, oni są wspaniali i nie mam im zupełnie nic do zarzucenia, kocham ich.
Na szczęście mam najlepszą koordynatorkę na świecie, która pracuje w dokładnie taki sposób w jaki powinna. Gdyby nie ona nie wiem co bym zrobiła.. Teraz pozostaje czekać aż wszystko wróci do normy.
Wyobraźcie sobie teraz zupełne odcięcie się od swojego najlepszego przyjaciela na spory czas. I jak? To prawie jak rodzina.. tak się nie da. Zwłaszcza jak jesteś oddalony od wszystkich bliskich Twemu sercu ludzi o tysiące kilometrów.

W Sacramento odwiedziliśmy Capitol, czyli sejm i ogólnie wszystkie te rzeczy z tym związane. Galerie handlową, downtown. Nagraliśmy setki filmików z tańcem Gangam Style, myślę, że możecie je znaleźć na youtube.. Graliśmy w różne gry, kąpaliśmy się w basenie, a przede wszystkim mieliśmy masę wolnego czasu dla siebie nawzajem. Jednego wieczoru pojechaliśmy w miejsce, w którym znajdował się labirynt. Labirynt w polu kukurydzy - nawiedzony. Niektórzy tak bardzo się bali, że byli biali ze strachu. Pozostali świetnie się bawili.

Moje ostatnie tygodnie spędziłam na pisaniu maili do collegy, wypełnianiu aplikacji, rejestracji na egzaminy.. ogólnie na stresowaniu się.

Nie było mnie 3 dni w szkole, co spowodowało spadek moim niektórych A na B. Tutaj jak Cie nie ma to nie ma "nb" Jest 0 za wszystko co robili. Muszę wszystko nadrobić w przyszłym tygodniu, co na szczęście nie będzie trudne.
Za to moje B z angielskiego w końcu podskoczyło na A, z czego bardzo się cieszę. Dostałam też w końcu 96/100 z dużego testu z matematyki, co równa się mojemu pierwszemu A z testu ( nie quizu ) z Pre- Calculus, nareszcie!

Jutro wracam do codzienności, wracam do CA. Zostałabym w Idaho jeszcze trochę..
Spałam z Shianną 3 noce w dormie Alissy - akademiku. Bawiłam się świetnie. ;) Tutaj nawet ludzie '94 już są na studiach więc czułam się jak sami swoi..

Thanksgiving był leniwy, ogólnie jedzenie i jedzenie. Dzisiaj były fajerwerki na znak rozpoczęcia sezonu Bożonarodzeniowego.. Tak, w listopadzie.

O, zupełnie zapomniałam o Haloween! Spędziłam je na imprezie z seniors z mojej szkoły. Zacieśniło to moje kontakty z nimi jako tako. Z racji tego, że byłam jedynym exchangem z 10 na nią zaproszonym, podniosło to trochę moją samoocenę haha. Do tego byłam świetnym zawodnikiem beer pong więc w ogóle już wygrałam życie.. Była to impreza z basenem, jakuzzi, barem i innymi normalnymi jak na standardy domów tutaj rzeczami.

Zupełnie nie czuje dzisiaj weny na pisanie więc może już skończę.
POKAZAŁO MI SIĘ, ŻE NIE MAM JUŻ MIEJSCA NA ZDJĘCIA NA MOIM BLOGU.. jak to ogarnę wstawię więcej zdjęć.

PS: Przypominam, że jeśli chcecie wiedzieć co tam u mnie, a długo nie piszę możecie oglądać zdjęcia na moim Instagramie, często coś wrzucam - po prawej stronie bloga dałam link do mojego konta, nie musicie się rejestrować :)



haloween party


Sierra, Preslie,Austin i ja


Halloween party ciąg dalszy^


Pumpkin Curving



też na tej imprezie


parada Haloween - Svenja


to jeszcze z Kempingu


Football Players udawali cheerledarki podczas haloween rally



ja i Brian podczas haloween party. Brian ustawił mi to zdjęcie na tapetę i powiedział, że jak zmienię to koniec naszej znajomości
(widać go też na zdjęciu wyżej)
Buziaki!

czwartek, 1 listopada 2012

Santa Cruz

Obiecana notka z Santa Cruz i Sacramento.. Także wybraliśmy się jakiś czas temu do miasta nad oceanem, które jest położone przy samej plaży. Jest ono głównie nastawione na turystykę, ale ma też swój college..
Niestety jak tam przyjechaliśmy to wszystkie atrakcje były zamknięte :( Do tego był to zimny i deszczowy dzień, więc chowaliśmy się w sklepach lub na kręgielni.
Tutaj Sami bawi się z małym. To śmieszne jak on się przewraca.. Potem Sam ukazuje swoje zdolności w mówieniu po polsku :




piękna pogoda








Potem się rozpogodziło, ale nie na długo :( W drodze powrotnej mieliśmy mały wypadek, ja nic nie poczułam, ale było trochę zamieszania..